http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35611,3101033.html
Pracownia OBIN.ORG. otwiera filię w Warszawie
Aleksandra Kozłowska 06-01-2006 , ostatnia aktualizacja 06-01-2006 16:18
Pracownia Obin.org., działająca od 2003 r. w gdańskiej Kolonii Artystów, otwiera właśnie filię w Warszawie. W jednej z kamienic w śródmieściu stolicy będzie można uczyć się sitodruku, grafiki komputerowej i robienia szablonów
Obin.org. (nazwa to po prostu skrót od "organizacja bez interesującej nazwy") to grupa młodych ludzi, często studentów albo absolwentów gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych, których łączą nie tylko graficzne zainteresowania. Ludzie związani z Obinem organizują lub biorą udział w trójmiejskich akcjach niezależnych: Dniu bez Kupowania, manifach, "Przejeździe rowerów", "Jedzenie zamiast bomb" (gotują kocioł gęstej zupy i częstują bezdomnych na dworcu). Obin.org. zjednoczył się latem 2003 r., a za swoją siedzibę obrał dwa pokoje w budynku byłej centrali telefonicznej (zwanym dziś Kolonią Artystów) na terenie Stoczni Gdańskiej. Zaczęło się od jednego komputera i jednego sita - dziś Obin zajmuje trzy pokoje, dysponuje dwoma dużymi stołami, stojakiem na sita, suszarką do papieru i całą masą innego sprzętu niezbędnego do profesjonalnego sitodruku (w latach 70. technikę tę rozpropagował Andy Warhol). W każdy czwartek od godz. 16 w pracowni zbiera się grupka pasjonatów, by w pocie czoła i bryzgach farby projektować i powielać własne pomysły bądź korzystać z gotowych szablonów, które tylko czekają, by odbić je na koszulce lub torbie. Wybór jest ogromny - od motywów czysto ozdobnych jak "Madame Dada" czy secesyjny rysunek Aubreya Beardsleya po treści zaangażowane na różnych poziomach: "Bezczynność wpisuje cię w świat dominacji", "Samochód smrodzi" (obok rysunek, na którym Krecik ze słynnej czeskiej "Dobranocki" razem z kumplami zatykają marchewkami rury wydechowe samochodów), "Ya Basta!" (hasło meksykańskich zapatystów) czy "Lepiej walczyć i umrzeć niż żyć na kolanach" (z rysunkiem generała Marcosa w kominiarce). Generalnie można wydrukować sobie wszystko pod warunkiem, że szablony nie propagują "treści militarystycznych, szowinistycznych, faszystowskich, seksistowskich, korporacyjnych...". Na półce obok słoików z farbą stoi puszka z naklejoną karteczką: "Zrzuty na czynsz" i "Zwroty za materiały", obok dopisek "Dzięki za uczciwość". - Robimy też warsztaty sita dla szkół, uczymy projektowania stron www, montażu filmów wideo - mówi Przemek "Szczym" Badziog, jeden z założycieli Obinu. - Mieliśmy też okazjonalne wystawy: street artu, zdjęć z manifestacji alterglobalistycznych...
Kontakty z warszawskimi streetartowcami zaowocowały gdańskim desantem w stolicy. Vobin czyli, warszawska filia Obinu, znalazła sobie przystań w małej suterenie w centrum Warszawy. Na 34 metrach kwadratowych zmieścił się stół do sitodruku, wszelkie potrzebne maszyny, ciemnia fotograficzna, kącik wypoczynkowy, nawet prysznic. - Na razie pracownia jest w powijakach - skromnie mówi "Szczym". - Działa wprawdzie sito i komputery (warsztaty odbywają się w soboty od godz. 11 rano), ale wnętrze nie wygląda jeszcze tak, jak byśmy chcieli. Chcemy, żeby Vobin był interesującym miejscem także pod względem wizualnym.
Wygląda na to, że na jednej filii się nie skończy. - Zgłaszają się do nas ludzie z Wrocławia, Białegostoku - mówi "Szczym". - Szykują się więc kolejne desanty: Wobin, Bobin...
Received on Sat Jan 07 2006 - 08:10:15 CET